Zaloguj się | Zarejestruj się
 

Bieszczadzki Worek. Tak jak u Hłaski

Czym osławiony „Worek" jest dzisiaj? Ile stracił ze swojej tajemniczości, niedostępności i posmaku przygody? Czy odnajdziemy w nim echa słów przytoczonych poniżej, a napisanych grubo ponad 20 lat temu?

„Do „Worka", za Halicz i Rozsypaniec, szło się na trzy, cztery dni, wracało po tygodniu albo i dwóch. Po chleb czasem posyłano umyślnych do najbliższej piekarni w Stuposianach, ponad trzydzieści kilometrów w jedną stronę.

„Worek"... Zarosły zupełnie młodymi drzewkami przedwojenny gościniec, krzyżujące się tropy dzikiego zwierza. Bezruch, cisza i spokój zielonego morza.

Zbite z grubych bierwion myśliwskie chatki na Mucznym, Wołowcu, nad Negrylowem. Parę bacówek, w których jesienią można było mieszkać z ukochaną dziewczyną. Skrzypiący trianguł na Jeleniowatym, gdzie wyznawała swą miłość.

Przy żarzących się paru konarach długo w ciepłą noc można było słuchać tajemniczych szeptów karpackiego boru, szmeru kryształowo czystych strumieni, głosów dzikiego zwierza. Samotność.

Minęły już lata, gdy studenckie turnusy za wydarzenie uważały spotkanie na szlaku innych wędrowców. A w „Worku" nadal do niedawna mogłeś być sam. Zupełnie sam. Bezwzględna, naturalna selekcja.

Bieszczadzki Worek - Wołowy Garb (1248 n.p.m.) oraz Halicz (1333 n.p.m.) widziane z okolic rezerwatu Tarnawa (droga Tarnawa Niżna - Bukowiec). Bieszczady

Bieszczadzki Worek - Wołowy Garb (1248 n.p.m.) oraz Halicz (1333 n.p.m.) widziane z okolic rezerwatu Tarnawa (droga Tarnawa Niżna - Bukowiec). Bieszczady


Ostre kryterium wagi plecaka i umiejętności chodzenia po górach. Bez żadnych punktów dodatkowych. Ci, którzy tam docierali, mogli być śmiało zaliczani w poczet „Wielkiego Bractwa", sympatyków wielkiej przygody i wielkiej wyrypy."
(Witold Michałowski, Janusz Rygielski, „Spór o Bieszczady", Warszawa 1979)

"Następny do raju"

Pierwszy raz dotarłem do „Worka" jeszcze przed tym, jak jego obszar objęty został ochroną w ramach Bieszczadzkiego Parku Narodowego i Parku Krajobrazowego Doliny Sanu. Był rok 1991. I wcale nie było tu pusto. Wprost przeciwnie.

Służby leśne, obawiając się rychłego wprowadzenia ograniczeń związanych z ochroną przyrody, prowadziły na tym terenie zakrojoną na dość szeroką skalę akcję wyrębu drzew.

Pomimo że nadal w kierunku Sianek i przełęczy Użockiej nie jeździł żaden autobus, a do najbliższego przystanku PKS było ponad 30 km, w stronę Worka jeden za drugim sunęły olbrzymie Tatry i Kamazy przystosowane do transportu drewna.

Zwykle nie było problemu ze złapaniem ich „na stopa". Warunek był tylko jeden. Trzeba było ustawić się na płaskim odcinku drogi. Nie było możliwości, żeby te kolosy zatrzymały się na podjeździe, tym bardziej w drodze powrotnej, kiedy puste przyczepy wyładowano drewnem.

Zaczynała się przygoda. Podróż tymi olbrzymami dostarczała naprawdę mocnych wrażeń. Niejednokrotnie, żeby pokonać kolejne wzniesienia drogi kierowcy musieli rozpędzać swoje samochody już znacznie wcześniej, a następnie utrzymać pożądaną prędkość aż do szczytu górki.

Zadanie tyleż karkołomne, co fascynujące. Utknięcie w połowie zbocza oznaczało wielogodzinne spóźnienie, gdyż cofanie na wąskiej, wyboistej i krętej drodze było prawie niemożliwe. Poza tym, to przecież dyshonor. Nie bez przyczyny przywoływaliśmy w pamięci znajome fragmenty „Następnego do raju" Marka Hłaski.

Kińczyk Bukowski (1251 n.p.m.) - tuż pod szczytem. Bieszczady W drodze na Kińczyk Bukowski - ślady wilczych pazurów. Bieszczady

Kińczyk Bukowski (1251 n.p.m.) to najpiękniejszy i najbardzsiej odludny szczyt Bieszczadzkiego Worka. Na zdjęciu po prawej ślady wilczych pazurów w drodze na szczyt


Byliśmy w Bieszczadach. „I tylko męska literatura" z piosenki Młynarskiego dźwięczała gdzieś w głowie. W plecaku zapas jedzenia na kilka dni, obowiązkowa siekierka, namiot i namiastka mapy...

Czuliśmy się wolni. Jeszcze nigdy nie odjechaliśmy tak daleko od domu. Nie w sensie materialnym czy fizycznym, przecież niejeden z nas był już wtedy za granicą.

Po prostu w „Worku" było jakoś inaczej. Bardziej pusto, bardziej dziko, bardziej... Skręcając w Stuposianach w stronę Mucznego, tylko do szczytu pierwszego wzniesienia czuliśmy się z tego świata, a potem... był już tylko „Worek".

Tylko męska literatura

Kiedy pierwszy raz dotarliśmy w okolice przełęczy Użockiej, poznany leśnik z miejsca pokazał nam świeże tropy niedźwiedzia. A my mieliśmy tutaj rozbić namiot!

Do tej pory o tych rzadkich zwierzętach czytaliśmy tylko w książkach, ewentualnie podziwialiśmy w zoo, teraz na własne oczy uświadomiliśmy sobie ich istnienie. Chęć nocowania w namiocie chwilowo nam przeszła.

Wylądowaliśmy w drwalskim baraku. Mieszkaliśmy z pracownikami leśnymi, pochodzącymi, nomen omen, z dawnego województwa koszalińskiego. Już dalej się nie dało. Odtąd wszystko było tak, jak u Hłaski. Wieczory przy naftowej lampie, smród długo niemytych ciał, błoto, deszcz i ciężka praca.

Beniowa - nieistniejąca wieś w Bieszczadzkim Worku. Na zdjęciu jeden z dwóch zachowanych krzyży z kopuł tutejszej cerkwi. Bieszczady Beniowa - wspaniała kamienna chrzcielnica lub podstawa chrzcielnicy z wizerunkiem ryby (pozostałość po nieistniejącej cerkwi z 1779 r.). Bieszczady

Na ocalałym cmentarzu w Beniowej zachowało się kilka ciekawych nagrobków,stare krzyże wieńczące kopuły nieistniejącej cerkwi oraz wspaniała kamienna chrzcielnica ze znakiem ryby


Wieczorami na mostek na Negrylowie przychodził samotny wilk. Dwa razy udało się nam go wypatrzeć, a raz słyszeliśmy jego wywołujący ciarki na plecach głos.

W weekendy zostawaliśmy sami z końmi, które poiliśmy, i na których jeździliśmy na oklep po okolicznych łąkach. Drwale wyjeżdżali. Nie było mowy o tym, żeby udało im się wrócić na poniedziałek. Wracali we wtorek albo i środę.

Odkryliśmy Beniową, Sianki i grób hrabiny... Gdyby ktoś zapytał mnie wtedy, w przeddzień jakiegoś strasznego kataklizmu, który zniszczy ziemię, gdzie chcę pojechać w ostatnią podróż, bez wahania odpowiedziałbym, że do „Worka"...

Wielka Miłość

Od tamtej pory minęło wiele czasu. Nie ma już pędzących w stronę Sianek ciężarówek, nie słychać dźwięku spalinowych pił. W zamieszkałym przez drwali baraku mieści się obecnie prowizoryczna „strażnicówka" Bieszczadzkiego Parku Narodowego.

Do Sokolik, Dźwiniacza, Bukowca można dojechać własnym samochodem po wykupieniu specjalnej licencji. Na Beniową, grób hrabiny i Sianki prowadzi ścieżka przyrodniczo-historyczna „W dolinie Sanu".

Muczne stało się miejscowym „kurortem", a Tarnawa powoli zyskuje miano „końskiego eldorado"... A „Worek"? Dziczeje!

Stare drogi wykorzystywane do zwózki drewna zarastają kobiercem traw i młodymi drzewkami, znikają dawne ścieżki wydeptane przez nielicznych, docierających w te strony śmiałków.

Beniowska lipa - bez wątpienia najsłynniejsze i najpiękniejsze drzewo w Bieszczadach

Beniowska lipa - bez wątpienia najsłynniejsze i najpiękniejsze drzewo w Bieszczadach


Znowu jest tu zupełnie pusto. Oprócz kilku utartych szlaków, z Mucznego na Bukowe Berdo, z Bukowca na Sianki, nie liczmy na spotkanie z turystą.

Ograniczenia związane z ochroną przyrody oraz, paradoksalnie, definitywny koniec swoistej mody na „Worek" sprawiły, że znów warto się tam wybrać.

Żeby po raz kolejny lub po raz pierwszy poczuć „smak tej pierwszej w życiu i być może ostatniej Wielkiej Przygody, Wielkiej Miłości, Wielkiej Próby. Najpiękniejszych górnych i chmurnych lat młodości." (Witold Michałowski, Janusz Rygielski, „Spór o Bieszczady", Warszawa 1979)

Autor: Szymon Narożniak

Skomentuj

Opcja tylko dla zalogowanych

 
Komentarze:
Szkoda, tylko że takie piękne artykuły pisane przez kilku wspaniałych ludzi nie są na PK już przedstawiane. :(

Autor: borowiak  & nbsp;Dodano: 2013-03-28  15:39:27
Bez wątpienia to dalej jest najbardziej fascynujące i najpiękniejsze miejsce w Bieszczadach do którego się wraca i odkrywa na nowo jego ciekawą historię.

Autor: Antoni Nieć  & nbsp;Dodano: 2013-03-26  12:52:27

Teraz zwiedzasz

Ostatnie komentarze

 
Dziękuje
Kamil Maszewski
2024-02-21 10:19:14
Wspaniały widok!
Krzysztof T.
2024-02-06 17:26:36
piękne
Henryk Piernikarczyk
2024-01-20 21:35:47
Sielski widok - klasyczny polski dworek.
Krzysztof T.
2024-01-10 10:50:24
zobacz wszystkie komentarze

więcejKrainy i miejscowości

Dolina Biebrzy

Dolina Biebrzy to jeden z najdzikszych zakątków naszego kraju. Największy bagienny obszar Europy Środkowo-Wschodniej. Inny świat 180 km od Warszawy. Łosie, jelenie, rysie, wilki, jenoty, bobry,...

Pozostałe krainy i miejscowości